52. Spirits of the past

connection-hand-palm-87584

Za sobą miała las, stała w gęstym zbożu z mozołem przedzierając się w stronę słońca i odbijającej się w ich promieniach tęczy. Coś jednak nie pozwalało jej iść dalej. Ciepła, męska dłoń masująca jej rękę i odgarniająca spocone włosy. Z trudem próbowała podnieść ciężkie powieki, by dojrzeć właściciela tego kojącego dotyku. Gdzie była? Co się stało? Z jednej strony wiedziała, że jak tylko zrobi wysiłek i podniesie powieki do góry, to wszystko stanie się jasne. Tym jednym ruchem otworzy drzwi do koszmaru, znowu będzie musiała się zmierzyć ze swoim popapranym życiem. Wysuwając dłoń z pod ciepłego, kojącego dotyku wsunęła ją pod kołdrę, kładąc  na brzuchu poczuła niczym nie okiełzany strach. Kolejna nieplanowana ciąża i kolejny strach o utrzymanie jej.  Po raz kolejny wszystko działo się poza jej kontrolą, po raz kolejny życie kpiło z niej, a ona słyszała w uszach drwiący śmiech losu.

Z mozołem zaczęła w myślach składać strzępy niedawnych wydarzeń. Wróciła do Brey, aby poukładać sobie wszystko. Ciążę postanowiła na razie zachować w tajemnicy przed matką. Sama  nie wiedziała co z tym zrobi, a jej matka jedyne w czym mogła jej pomóc……to jeszcze większe zamieszanie w jej głowie. Wróciła do domu, bo tym dla niej było Brey . O pracę nie musiała się martwić, w końcu odezwali się z miesięcznika do którego złożyła cv. Jej fotografie spodobały się, więc robienie ilustracji do niego było dla niej jak gwiazdka z nieba.  Pasja, którą tak lubiła, prócz wielkiej przyjemności dodatkowo przyniesie jej też pieniądze, tak bardzo w jej potrzebne. Wszystko w końcu miało się jakoś ułożyć. Dużo czasu minęło, aby zrozumiała, że nie potrzebny jej facet do szczęścia. Może jej przeznaczeniem jest życie samotne i paradoksalnie takie samo jak jej matki.

Tylko jak można uciec przed przeszłością, która  wyprzedzała ją o jeden krok?  Zamiatanie problemów pod dywan, jest jak lanie oliwy do wody….zawsze wypłynie do wierzchy. I tym było ponowne spotkanie Hanny. Zacisnęła powieki i zaczerpnęła powietrza, którego nagle zaczęło jej brakować. Mimo starań, nigdy nie zrozumiała, jak jej najlepsza przyjaciółka, mogła wyjechać bez pożegnania, zrywając definitywnie ich znajomość. Gdy opuszczała przed laty oddział psychiatryczny, od matki usłyszała jedynie, że sprzedali dom i wyjechali za granicę.

Była ostatnią osobą, którą spodziewała się spotkać w domu Jimma. A jeszcze mniej się spodziewała tego co od niej usłyszy. Zacisnęła dłoń w pięść, a niechciana łza spłynęła jej po policzku, zmuszając głowę do logicznego myślenia.

Tak bardzo swego czasu potrzebowała jej wsparcia, rozmowy. Tęskniła za jej logicznym myśleniem, za stawianiem jej do pionu za warkoczyk. Nie raz wyobrażała sobie ich spotkanie.  Po milionach telefonów i wysłanych sms-ów, które były bez odzewu, w końcu poddała się. Była zmuszona przyznać rację Barbarze, że Hania utrzymywała z nią relacje ze względu na jej związek z Mariuszem. Po jego śmierci, Cara stała się dla niej jedynie bolesnym wspomnieniem, od którego starała się odciąć.

-Cara!!!!- usłyszała znajomy wrzask przyjaciółki.

Zaskoczenie odebrało jej na chwilę głos. W jednej chwili poczuła radość i niepokój. Spodziewała się że zaraz padną sobie w ramiona, ale nie tego co usłyszała zaraz po zejściu Hani ze schodów.

-A może powinnam powiedzieć, siostro Magdaleno?- dodała z przekąsem. – I gdzie twój habit?- choć, nie wiele rozumiała z monologu przyjaciółki, jakoś dziwnie, jej słowa chłostały jak bicz.

-Pewnie wyrzucili cię, bo urodziłaś córkę?- zadała pytanie z drwiącym uśmiechem.

Carze zakręciło się w głowie. Nieprzyjemny szum w uszach spowodował jej mdłości. Zatykając dłonią usta poczuła  silny skurcz w podbrzuszu, zaś druga ręka mimowolnie spoczęła na nim.

-Jakie to wygodne!- padało kolejne zdanie.- Oddać dziecko i po sprawie.

-Paddy, poznaj!- podchodząc do niego, położyła mu dłoń na ramieniu. – Moja przyjaciółka Cara!- ściszając głos do szeptu, dodała.- Dla własnego spokoju, oddała nam córkę, wmawiając, że to dziecko mojego brata.

Zwijając się z bólu w kłębek,Cara przycisnęłam dłonie do uszu, nie chcąc słyszeć już żadnego słowa, ale Hania nie miała litości i dalej ciągła swoją opowieść.

-Myślałaś, że nas oszukasz?- jad wylewający się z jej ust, najwidoczniej sprawiał jej przyjemność.- Pewnie, by tak było.- wrzasnęła głośniej.- Gdyby nie choroba krzepliwości i badania grupy krwi.

-Czy teraz się przyznasz czyją córką jest Dot?- wolno podeszła do niej, klękając, potrząsnęła ją za ramiona. – Z kim zdradzałaś Mariusza dziwko!

I to było ostatnie, co usłyszała, kiedy zapadła cisza.

Bojąc się  tego co może usłyszeć jeszcze, delikatnie uchyliła powieki. Przy łóżku zobaczyła śpiącego na krześle Patricka. Delikatnie, by go nie obudzić, przekręciła się na bok zwijając się w kłębek. Jeszcze nie była gotowa na to co ma nastąpić gdy się obudzi. W tym momencie czuła się jak obserwator, a nie uczestnik własnego życia.

-Co stało się z jej dzieckiem, gdy matka zamknęła ją w psychiatryku?- zadała pytanie w myślach.

Wspomnienia powoli zaczynały wracać. Przypomniała sobie słowa Leo, gdy ją któregoś dnia odwiedził. Wtedy się na nie oburzyła, a teraz zaczynały nabierać sensu, więc to dlatego………..

-Wyjdź za mnie…..- powiedział nagle.- Nie proszę byś mnie kochała…..Chociaż może  z czasem znajdziemy razem szczęście? Sam zastanawiam się czy to możliwe.- Wzruszył ramionami.- Prawdopodobnie nie……- Położył dłoń na mojej ręce i przymknął zasmucone oczy.- Zamieszkajmy razem, zaopiekuję się wami, Tak będzie łatwiej. Cara, stworzymy dom. Ciepły, bezpieczny. Nie musimy nawet spać w jednym łóżku. – To nie o to chodzi.- jeszcze mocniej ścisnął moją dłoń.- Zajmę osobny pokój. Wiem, że nie jestem idealny, że wymarzyłaś sobie życie zupełnie inaczej – pokręcił głową.- ale proponuję ci pewien układ. Abyś trochę odpoczęła od kłopotów, od tego całego bałaganu. Może z czasem mnie pokochasz……Życie jest zbyt krótkie, by przejść przez nie samotnie.- Proszę!!!- po prostu bądź.

Leki, odcięcie od wszystkiego, gderająca matka. Byłam tak zmęczona wszystkim, że nawet się nie zastanawiałam, czy to miało miejsce. Pozwoliłam jej decydować, układać wszystko…..czy z wygody, czy z bezsilności przyjęłam wszystko, co zastałam po wyjściu ze szpitala. I choć teraz rozumiałam jeszcze mniej, czułam się jakbym przywdziała cudze buty.- Czy matka mnie oszukała?- zadałam sobie w myślach to pytanie.

 

 

„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„

 

I znowu emocje ją pokonały. Ze wstydem wspominała swój wybuch wobec Cary. Pielęgnowana nienawiść do przyjaciółki w końcu znalazła swoje ujście, ale czy słusznie? Czy była sprawiedliwa, czy miała prawo ją tak potraktować? Nie widziały się niemal 6 lat. Nie akceptowała jej tamtejszej decyzji, ale czy mogła ją oceniać, nie znając faktów? Pokochała Dorotkę jak własną córkę i choć to jej siostra prawnie podjęła się tej roli, oddała by za nią życie. Widziała w Carze zwyrodnialca, który odrzucił od siebie taki dar. Dar posiadania dziecka z ukochanym mężczyzną. Zrobiło się jeszcze gorzej , jak odkryły że to dziecko zdrady.

Wylała do kieliszka ostatnią kroplę wina z butelki. Chciała zagłuszyć wściekłość, nienawiść, ale i poczucie winy. Kac z reguły następuje kolejnego dnia, u niej zaś odezwał się inny kac, kac moralny. Przed oczami miała widok omdlałej przyjaciółki i pogardliwe spojrzenie Padda, który wrzeszczał na nią, aby wezwała karetkę.

Próbowała dzwonić. Rozłączył się. Był jakiś oschły. Może byłam zbyt nachalna? Chyba się zakochuję? -pomyślała. Nie! Ja to zrobiłam już dawno! Uwielbiała to uczucie i zarazem nienawidziła. Już zupełnie zapomniała jak to jest…….. Zapomniała, że miłość to uczucie podobne, do puszystej i miękkiej pierzynki, którą człowiek okryw się w chłodny zaśnieżony wieczór. Z drugiej strony miłość jest krucha jak lód. A po lodzie trzeba stąpać ostrożnie. Trochę strachu, euforia, szczęście, niepokój i zachwyt. Samo życie. Wiedziałam, że kochając się z nim balansuję na granicy. Granicy tego co etyczne, zgodne z małżeńskim prawem, ale czy miałam wyrzuty sumienia? Przecież chciałam tego jak niczego na świecie, on chciał dokładnie tego samego. Jednocześnie wiedział, że w momencie jak sobie to weźmiemy to wszystko zabrnie za daleko. Czemu więc dzisiaj tak mnie potraktował, czemu tak bardzo przejął się nieznajomą?

Przez tydzień żyliśmy niczym w bajce. Poznawaliśmy siebie nie tylko fizycznie. Uczyliśmy się swoich reakcji na słowa, na uczucia. Rozmawialiśmy o wszystkim. płakaliśmy razem ze śmiechu i ze wzruszenia. Obejrzeliśmy wspólnie nasze ukochane filmy i słuchaliśmy muzyki, która tak bardzo nas różniła!

Przez ten krótki okres bawiliśmy się w piękny, bajkowy dom. Bez zmartwień, bez trosk. W ciągu tych magicznych chwil, udawaliśmy, ze jesteśmy w zupełnie innym świecie, świecie o którym nikt, nigdy się nie dowie……

– Chciałbym aby tak było zawsze.- powiedział, gdy zasypialiśmy obok siebie po cudownym seksie.

-Nic nie stoi na przeszkodzie.- leżałam na jego piersiach i wdychałam jego zapach. Zapach, który wcześniej zabierałam do własnego łóżka wraz z jego szalikiem, który kiedyś u mnie zostawił.- Wiesz, że wszystko zależy od nas? Pamiętaj! Wszystko!

Niestety, myliłam się. Są rzeczy na , które nie mamy wpływu. Są momenty w życiu, których nie można cofnąć. Nawet, jeżeli znamy tak potężne zaklęcie, jakim jest miłość. Czy mi się zdawało, czy idylla nagle prysła?

 

beach-by-the-sea-clouds-946343

Kolonia.

-Co za pani Zara?- Nie znam!- Jimmy ze zniecierpliwieniem, przełożył telefon do drugiej ręki.

-Jimmy skup się. – staruszka zaczęła się irytować. – Masz na chacie dzikich lokatorów.  Twój brat się tam zjawił z jakąś blondyną. – Swoją drogą, czy on nie jest żonaty?- zaśmiała się do słuchawki.

-Jakiego domu?- skołowany, nie bardzo rozumiał, o co chodzi kobiecie.

-Skoro zdradza, to mi nic do tego.- usprawiedliwiła swoje wścibstwo.- Tylko, że tam stało się coś jeszcze.- dodała pośpiesznie, gdy mężczyzna ostrzegł, że się rozłącza.

-Pani Cara ich nakryła i chyba do czegoś doszło, bo zabrała ją karetka na sygnale.- zabrzmiał, piskliwy głos starszej pani.

Słysząc jej imię Jimmy, ścisnął mocniej telefon.

-Skąd pani dzwoni?- wrzasnął, powodując, że Meike aż podskoczyła.

-Z mojej knajpki w Brey!- dodała pośpiesznie, czując napięcie jakie wywołała w chłopaku.- Tej dziewczynie trzeba pomóc, ona nie ma tu nikogo, a wiem, że się znacie. -Uśmiechnęła się pod nosem, układając kolejną kartę w tarocie.

Może była wariatką, ale jej karty nigdy nie kłamią. A szczęściu czasami trzeba pomóc. Tak jak tej biednej dziewczynie. Zobaczyła w Carze swoją zmarłą córkę…….Serce jej podpowiadało, że staną się sobie bliskie.

Wszystko nagle straciło ostrość. Nie dostrzegał już Meike, zapomniał o dzieciach. Strach o Carę zawładnął całkowicie jego myśli. Był wręcz pewien, że wywali go za drzwi, ale serce gnało go do Irlandii.  Z tą myślą niespokojnie przeszukiwał loty na wyspę.

Mimo czterech godzin nieprzerwanej jazdy Jimmy nie czuł najmniejszego zmęczenie. To był dobry wybór – pomyślał z zadowoleniem, patrząc na niemal pustą przestrzeń podberlińskiej autostrady. W zasięgu wzroku miał jedynie trzy samochody, które poruszały się z podobną jak on prędkością. Dzieliła ich  na tyle bezpieczna odległość, że jazda nie wymagała większej koncentracji.

Taka komfortowa sytuacja towarzyszyła mu przez większą część przebytej dotąd trasy. Z prawdziwym niesmakiem wspominał poprzednie wyjazdy do Brey autem i ten nieznośny stan napięcia towarzyszący mu  już na kilka dni przed podróżą. Myśl o przedzieraniu się wąskimi drogami, budziła wstręt. Nie dlatego, że był słabym kierowcą. Wręcz przeciwnie, za kółkiem czuł się wprost znakomicie. Nie mniej jazda w kilometrowych korkach, liczne ograniczenia prędkości, wyeksploatowana nawierzchnia nie należały do przyjemnych.

Nadal nie mógł uwierzyć, że w dobie dwudziestego pierwszego wieku nie był wstanie kupić biletu na lot do Irlandii. Sprawdzał nawet tanie linie, ale wszędzie słyszał to samo.

-Proszę sprawdzać! -grzeczne słowa w słuchawce, wywoływały w nim jeszcze większą złość i niepokój. – Może ktoś zrezygnuje?

I co z tego? Skoro nie mógł czekać. Telefon od sąsiadki, całkowicie wyprowadził go z równowagi. Jakie włamanie? Jaka para? I co się stało, że karetka zabrała Carę do szpitala? Jak w takim przypadku miał czekać na zwolnienie miejsca na lot.

Był szczerze wdzięczny Meike, która widząc jak szaleje, podsunęła mu myśl przez terytorium Niemiec. Wprawdzie  trasa była nieco dłuższa, ale rekompensowały ją znakomite warunki drogowe. Wszystko wskazywało na to, że na miejsce dotrze dużo wcześniej, niż to bywało w latach poprzednich. Przyjaźnie mruczący silnik, przyjemny chłód klimatyzowanego wnętrza i snująca się z głośników muzyka pozwalały Jimmowi na swobodne rozmyślanie. Oddawał się więc wspomnieniom, które od chwili kiedy wsiadł do samochodu zaprzątały jego umysł. Po raz setny analizował ostatni niemalże rok, który miał tak duży wpływ na jego dotychczasowe życie.

Zatrzymał się dopiero na przeprawie promowej. Kolejka samochodów na szczęście nie była zbyt długa. Przed nim stało zaledwie kilkanaście aut, co wskazywało na to, że na prom dostanie się w zaledwie godzinę. Uchylił okno i wciągnął do płuc to charakterystyczne nadmorskie powietrze. Zamknął oczy i przez chwilę delektował się tą charakterystyczną wonią. Słyszał skrzeczenie mew i buczenie syren przepływających statków. Uwielbiał ten moment, ten ekscytujący stan ducha, gdy tylko stawał stopę na zielonej wyspie. Kochał Irlandie, kochał ludzi tu mieszkających, a nigdy nie zdecydował się pozostać tu na stałe…..Czemu? Sam nie wiedział! Coś jednak po raz kolejny go tu przyciągało. Tym razem ktoś i strach o tę osobę.

Spocony, bez odświeżającego prysznica, pognał wprost do szpitala. Emocje w nim kotłowały. Z euforii, że znów ją zobaczy, po przez strach o jej zdrowie. Pukając, bez zaproszenia wparował do szpitalnego pokoju, wpadając na krzesło ze śpiącym Patrickiem.- Co ty tu kurwa robisz?- wrzasnął, nie bacząc na słowa.

 

3 myśli w temacie “52. Spirits of the past

Add yours

  1. Kochana autorko zastrzeliłaś mnie tym rozdziałem. Totalnie zaskoczyłaś i zszokowałaś. Ty wiesz jak Ja to kocham. Uwielbiam być tak zaskakiwana. Uwielbiam czuć dreszcze. Kocham chłonąć każdy wyraz z otwartymi ustami i nerwowo bojącym sercem. Im bliżej końca byłam, tym bardziej marzyłam, by ten rozdział się nie kończył. Chciałam żeby trwał aż wyczytam odpowiedzi na wszystkie pytania, które pojawiły mi się w głowie. Chociaż minęło już kilka dni od przeczytania, Ja nadal jestem pod wielkim wrażeniem. Spodziewałam się radości ze spotkania dawnych przyjaciółek, zazdrości o jednego faceta, ale to była petarda. Przyznam, że czytałam chyba trzy razy, żeby nie zgubić żadnego ważnego wyrazu. Chcę więcej takich części, chcę wyjaśnienia i odpowiedzi na wszystko, co rozbudziło moją ciekawość. Jesteś mistrz 💖

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Website Built with WordPress.com.

Up ↑