45. Look back.

Kolonia.

Leo siedział przy barze i sączył drinka. Już jakiś czas temu stracił rachubę i nie był pewny czy od przyjścia, wypił ich dziesięć, czy dwanaście? W każdym razie czuł, że porządnie szumi mu w głowie. Lubił ten stan……..bo pozwalał mu choć na chwilę zapomnieć. Przechylił szklankę do dna i wskazał barmanowi ręką, by przygotował mu kolejnego drinka. Nie było chwili, by nie pomyślał tego wieczoru o Carze. Co poszło nie tak? Miał ciężki charakter. To fakt. Bywał apodyktyczny i często narzucał ludziom swoją wolę, szczególnie najbliższym, ale nie robił tego w złej wierze, z premedytacją. Zawsze wierzył, że robi to z troski. Tak było z Mary, potem z Hanną i wydawało mu się to słuszne przy Carze.

– Więc czemu od niego uciekła? Czemu go zdradziła?- zapytał w myślach.

Powinni być tutaj razem. Przytulać się do siebie na parkiecie jak pozostałe pary i mieć wszystkich i wszystko w nosie. Uniósł się z barowego krzesła i nie czekając na zamówionego drinka, ruszył chwiejnym krokiem do kibla. Na widok swojego odbicia w wiszącym nad umywalką lustrze westchnął. Alkohol zdecydowanie mu nie służył. Ciężkie powieki, wypieki na twarzy, dwudniowy zarost…..- Wyglądam okropnie! Nic dziwnego, że ludzie mi współczują!

Wytarł wierzchem dłoni, resztę wódki z ust.

-Ale nic się nie martw!- zapewniał sam siebie.- Samotność nie będzie trwała wiecznie. W końcu znajdziesz kogoś odpowiedniego. – Pieprzone przyjaciółki, wyzwolone księżniczki.- mruczał, trzymając się umywalki, tracąc co chwila równowagę.

Kiedy kilka miesięcy wcześniej, po raz pierwszy zwierzył się kumplowi ze swoich planów, usłyszał, ze jest skończonym idiotą.

-Myślisz, że z Carą będzie lepiej?- zapytał z ironią.- Puknij się. Zobaczysz, po miesiącu pożałujesz tego pomysłu i będziesz pluł sobie w brodę.

Leo pominął komentarz przyjaciela milczeniem. Nie był na tyle naiwny, by wierzyć, że przy Carze od razu zapomni o ukochanej żonie, ale postanowił spróbować.

Przez ostatnie dwa lata ciężko pracował, brał nadgodziny, nie raz całymi tygodniami harował bez dnia wolnego, z dala od bliskich, by choć na chwile zagłuszyć wspomnienia. Czuł się już tym wszystkim zmęczony, pragnął kobiety obok siebie.

-Co ja tu jeszcze robię?- zapytał sam siebie, bujając się nad sedesem.

Spuszczając głowę spojrzał z obrzydzeniem na swoje obsikane buty. Po raz kolejny upodlony przez kobietę, starał się z godnością odzyskać równowagę. – Wielki pan chirurg, mąż i ojciec, pijący w hotelowym barze.- kończąc na głos ostatnie zdanie, poczuł jak nogi się rozjeżdżają, a on uderza głową o futrynę.

-Kurwa! – zaklął głośniej, czując ciepłą stróżkę na poliku.- Jeszcze będę musiał sam się pozszywać.- burknął drwiąco. – Pieprzę to, wracam do domu!

„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„`

Wychodząc z hotelowej łazienki, stanął niepewnie na nogach, po czym zachwiał się niebezpiecznie. Paddy zareagował błyskawicznie. Ruszył do przodu łapiąc pijanego mężczyznę za ramię. Gdyby nie jego interwencja facet z pewnością pacnął by z powrotem na zimny beton.

-Spoko, dam radę.- wymamrotał. – Ja cię znam?

Patrick dopiero teraz przyjrzał się pijakowi. – Cóż za ironia? Toż to mąż Cary!- mówiąc to, puścił jego rękę, lecz nie odsunął się, uznając, że lepiej trzymać się blisko, w razie gdyby ponownie stracił równowagę.

Leo był w opłakanym stanie. Rozbita głowa, zastygła krew na policzku, niechlujnie wpuszczona  koszula. Wyrzuty sumienia dały o sobie znać. Poczuł, że jest mu coś winien.

-W którym pokoju się zatrzymałeś?- sięgając do kieszeni po telefon, zadał kolejne pytanie.- A może potrzebna ci taksówka?

-Odpierdol się kurduplu!- wrzasnął Leo, opluwając mu twarz.- Nie potrzebuje litości!

 

 

Monachium.

 

Joelle z siatkami pełnymi zakupów weszła do pustego domu i zatrzasnęła za sobą drzwi. Rzuciła pęk kluczy na półkę pod wieszakiem, po czym ruszyła do kuchni, gdzie położyła torby na stole i zaczęła rozpakowywanie.

Kiedy już wszystkie produkty znalazły się na swoim miejscu, przebrała się w swój ulubiony dres i z kubkiem czerwonej herbaty zasiadła do laptopa. Miała trochę zaległości w pracy, co zawsze stanowiło dla niej źródło stresu. Była bardzo obowiązkową osobą i lubiła mieć wszystko zrobione na czas, uporządkowane i odhaczone. Pulpit jej komputera obsiany był folderami, zawsze dokładnie opisanymi i ułożonymi w porządku alfabetycznym. Każdy plik i dokument  miał właściwą nazwę i był zapisany w odpowiednim katalogu. Szukanie czegokolwiek zajmowało jej zawsze nie więcej niż minutę.

Dziennikarstwo było jej największą życiową pasją. W podstawówce prowadziła klasowe albumy upamiętniające szkolne wycieczki, pomagała w organizowaniu konkursów, stała się także pomysłodawczynią i główną organizatorką projektu ,, Nauczyciel Roku”, za który została wyróżniona przez dyrektora i nagrodzona dyplomem i wiecznym piórem. Do dziś trzymanym w szufladzie biurka.

W szkole średniej została zaś redaktorką naczelną szkolnej gazetki, która pod jej skrzydłami z niewielkiego biuletynu informacyjnego o życiu szkolnym, rozrosła się do sporych rozmiarów pisma kulturalno-rozrywkowego o nakładzie blisko trzystu egzemplarzy. Już wtedy Joelle wiedziała, że chce związać swoją przyszłość  z dziennikarstwem i gdy przyszło do wyboru kierunku studiów, nie wahała się ani chwili. Co prawda, ku własnej zgryzocie, okazała się przeciętną studentką, ale wszelkie braki nadrabiała wrodzoną zaciętością, sumiennością i ciężką pracą.

Po skończonych studiach udało jej się dołączyć do zespołu redakcyjnego niewielkiej lokalnej gazety. Stopniowo zaczęła także pisać artykuły i różnorodne teksty dla rozmaitych portali internetowych i czasopism. Większość z nich miała charakter katolicko- kulturalny, ale znajdowały się też tematy związane z bieżącymi wydarzeniami regionalnymi.

Pracodawcy chwalili ją za spostrzegawczość, pracowitość, rzetelność i dobre podejście do ludzi. Pracowała ciężko i wywiązywała się ze swoich zadań bardzo sumiennie, ale brakowało jej siły przebicia i charyzmatycznej osobowości. Nie szukała sławy i poklasku, nie lubowała się w tematach drażliwych i kontrowersyjnych w odróżnieniu do swojego ówczesnego męża. Nie była wtedy pracoholiczką gotową poświęcić życie rodzinne dla kariery. Trzeźwo oceniała swoje możliwości i wytyczała sobie granice, bez żalu odgrywając w dziennikarskim świecie drugoplanową rolę. Najważniejsze dla niej było to, że mogła pisać, a jej artykuły cieszyły się uznaniem redaktorów i docierały do szerokiego grona czytelników. I choć nie zbijała na tym kokosów, a jej nazwisko nie było szeroko rozpoznawalne, to żyła w przyjemnym poczuciu samospełnienia.Wtedy dostała propozycję napisania książki. -,, Zakon i powołanie”

Dzięki niej zdobyła popularność i ugruntowała swoją zawodową pozycje. Wtedy też spotkała Patricka i rozdrapała swoją przeszłość. Dużo dla ich bycia razem poświęciła, jak teraz ma to oddać?

Tego dnia jednak wyjątkowo nie paliło jej się do pracy. Od rana wyszukiwała sobie inne naglące obowiązki, odwlekając moment w którym powinna wziąć się do pisania. W końcu jednak uznała, że czas najwyższy zakasać rękawy, wykorzystać fakt, że uczucia i wrażenia z rozmowy, jaką wczoraj przeprowadziła, są w niej nadal żywe i wyraźne. Uruchamiając laptopa i wyjmując z szuflady notatki, które zrobiła poprzedniego dnia. Po spotkaniu z matką chłopaka, który wyjechał do pracy za granice i zaginął bez wieści. Zbyt dobrze rozumiała jej ból. Sama długo nie mogła się pogodzić z decyzją jej córki, która wybrała mieszkanie z ojcem.

Otworzyła nowy dokument tekstowy i przez chwilę siedziała z dłońmi pochylonymi nad klawiaturą. W końcu myśli kotłujące się w jej głowie od kilkunastu godzin zaczęły szeregować się i układać w zgrabne słowa, zdania, akapity. Zaczęła pisać, palce sunęły po klawiszach z zadziwiającą szybkością, raz po raz zamierając na kilka chwil, pod czas których Joelle zastanawiała się nad jakimś słowem lub sformułowaniem. Wraz z wylewającymi się słowami nadeszło oczyszczenie. Po trzech godzinach skończyła. Wstała od biurka, porozciągała się i poszła zaparzyć kolejną herbatę.

Joelle po raz kolejny przeleciała wzrokiem redagowany tekst i zadowolona z naniesionych poprawek zapisała plik na komputerze. Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku oparła się na krześle, zdjęła okulary i przetarła palcami kącik oczu. Teraz z czystym sumieniem może zaplanować czterdzieste urodziny męża.

Na drzwiach stojącej na wprost łóżka szafy wisiała jej sukienka koktajlowa. Czarna , elegancka, z krótkim rękawem i półokrągłym dekoltem. Podniosła się od biurka i podeszła do wieszaka. Przyjrzała się sukience z bliska, strzepując z materiału niewidzialny pyłek. Dziś rano wyprasowała ją dwa razy, a mimo to raz jeszcze się upewniła, że nigdzie nie widać zagnieceń. Na dywanie pod sukienką stały jej lśniące, czarne szpilki. Zakładała je rzadko, nie chcąc górować nad Patrickiem.

Cieszyła się, że wymyśliła tą niespodziankę. Chciała się znowu do niego zbliżyć, naprawić co się popsuło. Być może powiedzieć prawdę, przyznać do tego gdzie zaprowadziła ją chora zazdrość. Kiedyś stanowili zgodne, uzupełniające się pod wieloma względami małżeństwo. Odnalazła w Patricku nie tylko partnera, ale też dobrego przyjaciela i kochała go na swój sposób. Choć już po roku stało się dla niej jasne, że Paddy był człowiekiem oddanym pracy i nieco oderwanym od rodzinnej codzienności. Mimo wszystko był zawsze przy niej kiedy go potrzebowała, wiedziała że może na niego liczyć. To oparcie, które odnajdowali w sobie mocno scementowało ich związek.

Mimo to ich życie intymne od jakiegoś czasu przechodziło kryzys, a mniej więcej rok temu praktycznie przestało istnieć. Z dawnego płomiennego pożądania, którym się darzyli na początku, pozostało jedynie przywiązanie. Kochali się, lecz byli dla siebie przede wszystkim towarzyszami życia. Kochankami przestali być już dawno temu.

Joelle często zastanawiała się nad przyczyną takiego stanu rzeczy i z przykrością dochodziła do wniosku, że sporo winy leży po jej stronie. Wiecznie zagoniona, pochłonięta obowiązkami zawodowymi i wolontariatem. Zbyt często zbywała go zmęczeniem i stresem w pracy, aż w końcu dał sobie spokój. Przestał ją nagabywać i wkrótce zawiązało się miedzy nimi ciche porozumienie polegające na zgodnym spychaniu spraw łóżkowych w ciemny kont swojego życia i udawaniu, że problem nie istnieje. On zajęty był powrotem na scenę, ona obowiązkami redaktora naczelnego. Dopiero nie dawno do niej dotarło, że ta sfera życia scala związek bardziej niż nazywanie męża przyjacielem. Oboje poszukali tej bliskości u kogoś innego. Czy jutrzejszego wieczoru ta sytuacja miała szansę ulec zmianie? Zastanawiała się nad tym już od kilku dni.

Joelle otworzyła szafę i wyjęła z niej ukrytą na dnie torbę z logo znanej sieci sklepów z bielizną. zajrzała do środka, by raz jeszcze obejrzeć koronkowy stanik i majtki, które kupiła poprzedniego dnia. Przyłożyła bieliznę do siebie i zerknęła w lustro.

– Ja już głupieję na stare lata…..- mruknęła pod nosem.

Wrzuciła komplet z powrotem do torby i westchnęła. Na myśl o czekającym ją wieczorze poczuła lekkie zdenerwowanie. Zupełnie jak przed pierwszą randką. Pokręciła głową, odganiając od siebie niedorzeczne myśli. Czym się tak martwi? Przecież to jej mąż, na litość boską! Wszystko będzie dobrze. Najważniejsze aby być szczerym.

602103774_780x439

 

Kraków.

 

Siedziała skulona w klasztornej bibliotece. Ile razy tu uciekała, po śmierci Mariusza. Wraz z jego odejściem straciła silny fundament na którym się opierała. Nie dostając wsparcia od matki, to tu odnajdowała spokój ducha. Patrząc na wielki krzyż, wspomnieniami powróciła do dnia w którym podjęła decyzję, by zamknąć się tu na zawsze, by oddać się w służbę Bogu. Przebywając w klasztorze czuła jakby była bliżej ukochanego, tak blisko, jak to było w tym życiu możliwe.

Powróciły do niej wspomnienia; te dobre w których poznała młodego zakonnika.

Jak i te złe, przez które długi czas nie była w stanie nawet wejść do kościoła.

„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„`

W pierwszych dniach po stracie narzeczonego, Cara miała wrażenie, jakby funkcjonowała w innej rzeczywistości, w której wszystko nagle stało się obce i nierealne. Nic nigdy nie było wstanie przygotować jej na taki ból, dlatego też doświadczając go, miała wrażenie, że już nigdy nie zdoła wyrwać się z jego kleszczy. Zaciskały się one na jej sercu, dosłownie pozbawiając jej tchu. Czuła się odrętwiała, oddzielona od świata grubą szybą, przez która z trudem docierały do niej bodźce  z otaczającej ją rzeczywistości. Nie była w stanie jasno myśleć, miała problemy z koncentracją, a wszystko dookoła niej zdawało się jedynie złym snem.

Kolejne tygodnie były dla niej pasmem smutku i cierpienia. Co prawda Cara powoli powracała do stanu w którym mogła normalnie funkcjonować, ale o powrocie do normalności nie mogło być mowy. Każda czynność, nawet ta związana z najprostszymi codziennymi obowiązkami, wymagała z jej strony wiele wysiłku. To była nieustająca walka o to, by otworzyć oczy, by wstać z łóżka, by umyć zęby, przełknąć kęs posiłku.

Znalazła swój własny sposób na trzymanie bólu w ryzach. Skoro świt biegała do klasztoru by pomagać zakonnicą w porządkach. Lęk, samotność, pustka, cierpienie, tęsknota…. Wszystkie te uczucia zdawały się tracić swoje ostre krawędzie podczas polerowania luster. Zatapiały się w wiadrze z wodą, gubiły w szumie odkurzacza. I choć matce trudno było to zrozumieć, wszystko to przynosiło jej ulgę.  Zamknęła w sobie na cztery spusty wszystkie bolesne uczucia i emocje, lecz niestety wraz z nimi zaryglowała w swoim sercu coś więcej- dawną serdeczność i radość życia. W jej zachowanie niepostrzeżenie wślizgnął się emocjonalny chłód.zdj01

Otwierając oczy, rozejrzała się po pomieszczeniu. Każdą z tych książek miała w ręku, delikatną szmatką przecierała je raz w tygodniu. Niektóre z nich czytała, siadając przy modlitewniku.

Z każdą wizytą przywiązywała się do tego miejsca coraz bardziej. Po każdej awanturze z matką, właśnie tu uciekała. W bardzo krótkim czasie klasztor stał się jej drugim domem, a jego mieszkańcy jej rodziną.

Kolejna sprzeczka i Cara wybiegła z domu. Biegnąc zapłakana, podjęła najważniejszą decyzję w swoim życiu. Tak! Tu chce spędzić resztę życia. Tu czuje się spokojnie i u siebie. Tu nikt jej nie krytykuje i nie ocenia.

Odcięta od wszystkich dźwięków, nie zwracając na nic uwagi wpadła jak zwykle do czytelni. Zawadzając się o czyjeś nogi, padła jak długa na posadzkę. Masując obolałe kolana, poczuła ciepłe delikatne dłonie pomagające jej wstać. Pierwsze co dostrzegła podnosząc głowę, to piękne, smutne, granatowe oczy. Wtedy to poznała swojego pierwszego prawdziwego przyjaciela.

-Brat John Paul Mary.- zakonnik wyciągnął do niej swoją szczupłą, wręcz kościstą dłoń.

-Cara Evans.- uśmiechnęła się czując od niego jakieś ciepło.

Z każdy spotkaniem, z każdym spędzonym z nim dniem, jej zamknięte serce budziło się do życia. Był jak opatrunek na jej otwartą ranę, która powstała po stracie Mariusza. Był jak zakazany owoc, którego zerwanie zrobi z niej Ewę. Mimo to jej uczucie przeradzało się w coś głębszego niż zwykłą sympatie.

Dzień przed powrotem do Francji przyszedł się pożegnać. I wtedy zrobili coś strasznego……

„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„`

Poderwała się, czując zimny powiew na karku. Od tej chwili minęło ponad sześć lat, a ona nadal nie potrafiła spojrzeć sobie w oczy. Uwiodła zakonnika.? A może to on ją uwiódł?

Co chwila pojawiały się z jej głowie strzępki wspomnień, na samą myśl o nich policzki piekły ją ze wstydu.

Zaszedł ją od tyłu. Jedną ręką objął ją, drugą uniósł jej spódnicę. Po chwili jego dłoń kreśliła linie wzdłuż koronkowego wykończenia jej majtek. Jej oddech przyśpieszył. Oparła głowę na jego ramieniu, odsłaniając szyję. Jej dłoń powędrowała w stronę jego pasa na habicie, odpinając wielką szlufkę. Czując rosnące pożądanie, uśpione od lat, zaczął obsypywać pocałunkami  jej gładką skórę. Kiedy wsunął dłoń pod materiał jej majtek, z jej gardła wydobył się cichy jęk. Przez chwilę muskał delikatnie kępkę jej włosów łonowych, po czym wsunął środkowy palec głębiej w jej ciało. Z zadowoleniem stwierdził, że była mokra i gotowa, żeby go przyjąć. Pchnął ją delikatnie w stronę biurka. Oparła się o nie dłońmi. Zerknął na jej profil. Miała zamknięte oczy i rozchylone wargi. Wypięła kusząco swoje zgrabne ciało i czekała w napięciu na jego kolejny krok. Było jasne, że pragnęła go równie mocno jak on jej. Nie miał jednak zamiaru się spieszyć. Zamierzał rozpalić ją do białości, zanim zanurzy się w jej gorącym wnętrzu.

Zacisnęła spocone ręce odganiając od siebie wstydliwe myśli. Nadal nie potrafiła sobie wytłumaczyć, czemu to zrobili? Ona by zagłuszyć ból, który od tak dawna jej towarzyszył, a on……..? Nigdy nie zapytała dlaczego!

Podniosła się z ławki, stając przed krzyżem. – Boże, czemu na to pozwoliłeś?

Chciała, by wziął ją natychmiast, by zerwał z niej ubranie i kochał się z nią z pasją, jakiej żadne z nich nie zaznało wcześniej. W oczekiwaniu na rozkosz jej ciało wiło się, a z gardła wydobywał się jęk. Wtem przez cienki materiał bluzki poczuła na plecach jego dłonie. Sunęły wzdłuż jej kręgosłupa, zatoczyły koło na jej pośladkach, po czym zawędrowały w swej erotycznej wędrówce na jej uda. Przygryzła wargę, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że powolnym ruchem podnosi jej spódnicę. Kiedy zarzucił ją na jej plecy, poczuła się kusząco odsłonięta, wystawiona na jego widok, zdana na jego pieszczoty. Jedna z jego dłoni spoczęła na jej biodrze. Tam ponownie wsunął palec pod koronkę jej majtek i zaczął sunąć nim wzdłuż linii materiału przecinającego jej pośladki, Spięła się z wyczekiwania, kiedy dotarł do jej kobiecości, lecz on najwyraźniej postanowił się z nią podroczyć, gdyż przesunął palec na drugą stronę i kontynuował swoja podróż przez jej drugi pośladek. W końcu dotarł na drugi pośladek i tam jego dotyk się urwał. Cara czekała przez chwile na dalszy rozwój wypadków. Już miała otworzyć oczy i spojrzeć na niego, gdy nagle poczuła, jak jednym gwałtownym ruchem mężczyzna ściąga z niej bieliznę. Jęknęła z zaskoczenia, podczas gdy jej koronkowe majtki opadły na dywan. Patrick chwycił ja mocno za uda, uklęknął przed nią i nim się spostrzegła, jego ciepły język  zaatakował jej kobiecość. Zajęczała z rozkoszy i opadła na biurko przyciskając policzek do zimnego mahoniu……..

Wstrząsnął nią dreszcz.  Czy na wspomnienie rozkoszy jaką wtedy z nim poczuła, czy ze wstydu, że pozwoliła sobie na tak straszne rzeczy?

Po wszystkim nie mieli sobie wiele do powiedzenia. Paddy ubierając w pośpiechu habit, nie patrzył na nią, a ona ukrywając łzy, szczelnie objęta ramionami stała do niego tyłem, tępo wpatrując się w ciemność za oknem.

Bała się poruszyć, czekała na jego reakcje. Upływały sekundy, ale nic się nie wydarzyło. Gdy jednak usłyszała zgrzyt otwieranych drzwi, odwróciła się i krzyknęła…..- Patrick!

Obejrzał się przez ramię.

– Dobranoc!- wyszeptał.

„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„`

Na drugi dzień gdy poszła do klasztoru, dowiedziała się że wyjechał z polecenia Biskupa.

Powinna walczyć o swoje szczęście, a ci którym naprawdę na niej zależało, powinni tym szczęściem cieszyć się razem z nią. W rzeczywistości to nie było takie proste. Kobiety zdaniem matki Cary , generalnie w życiu miały trudniej. Wciąż musiały coś udowadniać, sprawdzać się jako matki, żony, kochanki, pracownice. Ich potknięcia były surowiej oceniane przez środowisko, a błędy trudniej wybaczane i zapominane.

Zrozumiała , że Jimmy miał racje. Nigdy nie powinna dopuścić do tego, by przeszłość przesłoniła jej to co tu i teraz. Owszem, zdarzyło jej się kochać kogoś z całego serca i tą miłość zaprzepaścić, ale to doświadczenie, podobnie jak wszystkie inne, okazało się jedynie etapem na drodze, która sprowadziła ją w ramiona tego wyjątkowego mężczyzny. Powinna pamiętać o tym, że oglądając się na siebie, zbyt łatwo można stracić z oczu to, co naprawdę ważne.

Z odrętwienia wyrwał ją znajomy dotyk męskiej dłoni.

-Czemu wrzeszczałaś, wzywając Patricka?- zapytał szorstkim głosem.

 

 

 

 

 

13 myśli w temacie “45. Look back.

Add yours

  1. OMG!!! Absolutnie genialny rozdział! Po Twojej zapowiedzi czułam,że złamał „śluby” ale inaczej to sobie wyobrażałam 🙂 tzn że stało się to w innych okolicznościach. Przeszłaś moje oczekiwania. Opis był tam rzeczywisty że złapałam się na tym,że otworzyłam buzię 🙂 W sumie to był swoisty gwałt „za przyzwoleniem”, jeżeli można to tak ująć. Masz pomysł na historię, super bawisz się piórem. Bardzo mi się podobało że było tyle opisów i przemyśleń. Czekam na dalszy ciąg ❤

    Polubione przez 1 osoba

    1. To był wpis, który był w mojej głowie od początku. Bałam się i nadal się boję, jak to będzie odebrane? Wiem, że to wygląda strasznie, ale może coś się potem będzie wyjaśniało. Dziękuję, że czytasz i komentujesz. Mam nadzieję, że cię nie rozczarowałam?

      Polubione przez 1 osoba

  2. behuman896564787 – spokojnie ja mam bardzo szerokie horyzonty 🙂 Mam od lat w głowie swój obraz Patricka i nic tego nie zmieni prócz jego samego. Na świecie dzieją się nie takie rzeczy więc nie obawiaj się krytyki osób które nie wychodzą poza swój bezpieczny świat. To ja Ci dziękuję, że mogę czytać i przeżywać te wszystkie emocje. Przy Tobie moje opowiadanie wygląda chyba przeciętnie, nie uważasz?

    Polubienie

    1. No własnie, nie uważam. Śmiem twierdzić, że to najlepiej napisana postać Padda. I gdzieś tam w głębi serca, czytam twoje opowiadania jak biografię. Czuję, podskórnie, że wiele twoich przemyśleń miało miejsce w jego realnym życiu.

      Polubienie

  3. behuman896564787 – kochana może zabrzmi to trochę narcystycznie, ale ja też tak czuję… Wszystkie miejsca, o których piszę są prawdziwe. Od pubu w Kolonii przez klasztor, siedzibę Sony, do której się uda po hotel w Dublinie, który dla niego „zarezerwowałam” na Sylwestra 🙂 Wydarzenia z jego życia są tymi, o których wiemy. Chcę, abyście czytając zobaczyły go takim jakim ja go widzę (a niestety nie jest ideałem, my też nie – i bardzo dobrze) i spróbowały lepiej zrozumieć co może sie dziać w jego głowie (a może nawet się działo, albo dzieje). Część osób uzna to za nudne, ale i tak będę pisać 🙂 Dziękuję, że czytasz oi że czujesz emocje , które chciałam w Was wzbudzić :*

    Polubienie

  4. Za bardzo się nie zgorszyłam tym że Padzik w zakonie zgrzeszył ,bardziej zdziwiła mnie obecność kobiety w tym miejscu,bo chyba nie mają tam wstępu.A to że nie jest on święty, było do przewidzenia od małego sława pieniądze,i kobiety.To tak jakby głodnego posadzić przy nakrytym stole i miał by nie jeść

    Polubione przez 1 osoba

  5. Wow! To jeden z lepszych rozdziałów! Genialny! Piękny powrót do przeszłości zarówno u Joelle jak i Cary. Teraz bardziej rozumiem Joelle. Może ona wcale nie jest taka zła? Może faktycznie oboje się zagubili i szukali tej bliskości u kogoś innego. No nic, zobaczymy, co dalej. Cara… Opis wspomnień piękny, jej cierpienie po starcie Mariusza opisane emocjonalnie i prawdziwie. Poznanie brata zakonnego, który został jej przyjacielem, a potem taka rzeczy w bibliotece. Nie myślałam, że Paddy taki buhaj. Nawet w habicie. Oni nie powinni tego robić ani tam ani w taki sposób, ale opis seksu bomba. Bardzo mi się podobało. Teraz więcej rozumiem. Myślę, że nie tylko ja, bo wiele zostało dziś wyjaśnione. Brawo!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Kurcze…..ja to tak bardzo się boję twojej opinii. Szczególnie po tym rozdziale, czekałam na baty. A ty mnie tak chwalisz…..nie wiem co powiedzieć? Liczyłam się z tym, że sex w klasztorze was zszokuje, a jeszcze taki wyuzdany…..ale tą scenę miałam napisaną prawie od początku i odwlekałam jak tylko mogłam. Oczywiście mogłam edytować, ułagodzić, ale nie od tego jest piszący, aby czasami totalnie zaskoczyć? Olguszka bardzo dziękuję, że czytasz i zawsze tak obszernie komentujesz. To dla mnie wiele znaczy.

      Polubienie

      1. Kochana, nie bój się, nie jestem taka zła. Ale jest mi bardzo miło, że cenisz moje zdanie, cieszę się. Idę dalej czytać.

        Polubienie

  6. Kochana chcesz obszerny komentarz? Hehe Ja mogę bez końca pisać i rozbierać Twoich bohaterów na części pierwsze. Bardziej zawiłych i niejednoznacznych postaci chyba nie znam.
    Leo – mój ulubieniec hehe. Może to dziwne, ale Ja widzę w nim serce, wielkie i potrzebujące uczucia jak spragniony – wody, jednak zatopione w kuloodpornej tafli szkła, niepozwalającej przebić się wszelkim ludzkim odruchom i uczuciom. Jednocześnie pragnie kochać i odrzuca to, co dobre. Rozłam w jego umyśle wywołuje w nim sprzeczne emocje. Poczucie winy, wobec zmarłej żony nie pozwala mu myśleć logicznie. On boi się pokochać kogoś innego, bo to byłaby zdrada. To wszystko wywołuje u niego agresję. Jest jak dziecko, które nie potrafiąc poradzić sobie z własnymi lękami, emocjami i myślami, bije inne dzieci, bo tylko tak potrafi wyrzucić z siebie nagromadzone napięcie.
    On potrzebuje kogoś, kto pozwoli mu poukładać w głowie myśli, uporządkować uczucia i rozprawić się z przeszłością. Daj mu przyjaciółkę, nie kobietę, z którą będzie uprawiał seks. Potrzebne mu duchowe wsparcie, a nie fizyczne chwilowe uwolnienie.
    Ty już wiesz, że go uwielbiam, ale jeszcze raz się powtórzę: mimochodem stworzyłaś najlepszą – najciekawszą dla mnie postać.
    Teraz Paddy, a właściwie John Paul Mary. Ten to dopiero był pokręconą. Zadałam Ci ważne pytanie na grupie, ale do tej pory nie uzyskałam odpowiedzi, mianowicie czy Cara i On przyjaźnili i się przed tym, co wspólnie zrobili? Droga dedukcji zmusza mnie do stwierdzenia, że tak – pamiętam ich pierwsze spotkanie w kościele. Ona nazywała go przyjacielem, więc pójdę tą drogą.
    Wykorzystał przyjaciółkę… Hmmm…
    Jaki miał w tym cel? Brak seksu doprowadził go do ostateczności czy w jego sercu zrodziło się uczucie do dziewczyny? Każda odpowiedź na to pytanie miałaby inne wytłumaczenie. Chyba wolałabym uczucie, bo to byłoby romantyczne tylko rodzaj seksu jest tu sprzeczny. Seks z uczuciem byłby inny, gorący, spragniony i utęsknieniony, a On był czysto techniczny – taki typowy dla zaspokojenia swoich fizycznych potrzeb, więc dla opcji pierwszej – wykorzystania do swoich egoistycznych celów.
    Oczywiście biorąc pod uwagę, że zakończył się penetracją.
    Teraz druga opcja – jeśli to były tylko palce, to jaki miał w tym cel? Zadowolić dziewczynę?
    Przecież Ona go o to nie prosiła, chyba, że znał jej pragnienia. Siebie nie zadowolił na pewno.
    No i na koniec Twoja cudowna Cara. Imię pasuje do tej postaci idealnie. Jej życie to jedna wielka kara. Za karę uprawia seks, za karę ma dylematy po każdym parterze, ale sama doprowadza do zbliżeń, pozwala na nie. Jest chętna i gotowa na każdego faceta.
    Może Ona ma jakiś nieodkryty jeszcze problem?
    Miota się między swoimi kochankami a facetem, którego kochała, a który odszedł na zawsze. Zachowuje się jakby ascetycznymi zachowaniami w postaci seksu, chciała się ukarać za życie.
    Przyznam, że jeszcze wiele muszę odkryć, a właściwie Ty musisz przede mną odkryć, żebym mogła poskładać klocki w układankę.
    Teraz Ja mam sprzeczne uczucia. Kocham Twojego wikinga, ale On wydaje się być tu najbardziej prostą postacią i najmniej intrygującą. Połączenie Pada i Cary zaczyna mnie coraz bardziej fascynować.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ty to potrafisz wrócić w wielkim stylu, nie ma co. Jesteś dla mnie jak kubeł zimnej wody, jak wyrzut sumienia. Zadając kilka prostych pytań, zmusiłaś mnie do analizy własnych bohaterów…..nawet ja sama, nie dostrzegłam tyle co ty. Odpowiadając na wszystkie twoje pytania, za bardzo bym się odkryła, a wtedy pisanie nie ma sensu. Trochę cierpliwości, a może dostrzeżesz spójność i sens? W każdym bądź razie uwielbiam cię i chyba o tym już wiesz……jesteś jak ten kornik….wkręcasz się w moją głowę i nie pozwalasz na błędy i ślizganie się po łebku. Ten komentarz sobie zachowam i wkleje go na koniec historii……DZIĘKUJE.

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Website Built with WordPress.com.

Up ↑