46. You have been, rise!

Kolonia.

Stała pod prysznicem i zwyczajnie płakała. Wartki strumień z deszczownicy chłostał jej ciało gorącym strumieniem. Spływając po ciele mieszał się ze łzami. Była wściekła na siebie za naiwność i na Patricka, że w tak bezpardonowy sposób wdarł się w jej życie burząc jej spokój, który z takim mozołem budowała.

Zakręcając wodę, ręką na oślep poszukała ciepłego płaszcza kąpielowego. Nie słabnący ból głowy potęgował jej i tak kiepskie samopoczucie. Skoro nie tabletki, to może zimny okład? Rozkładając na stoliku ręcznik, rozejrzała się za lodem. Barek był pełny, ale o lodzie mogła zapomnieć. Zawiązując szlafrok, chwyciła kubełek na lód.

-No przecież, tej klasy hotel posiada kostkarkę do lodu.- mruknęła, ściągając turban z głowy.

Nim pomyślała, stała boso na hotelowym korytarzu, zastanawiając się gdzie ma się udać. Czy zjechać windą do recepcji, czy od razu do restauracyjnego baru? Wciskając przy windzie guzik parteru czekała niecierpliwie, przestępując z nogi na nogę.

-Szlag by to trafił.- rzekła zbyt głośno widząc migające światełko świadczące, że winda znowu zjeżdża na dół. Ból znowu przybierał na sile. Wciągnęła głęboko powietrze i przymknęła oczy. ,, Boże , zmiłuj się i daj mi cierpliwość”. Otworzyła o czy, a jej wzrok powędrował w stronę schodów, gdzie było słychać  nie określoną szamotaninę i męskie głosy.

Hania zamarła na chwilę, zastanawiając się co robić. Migrena i niestosowny strój spowodowały, że odwróciła się na pięcie i w popłochu pobiegła w stronę swojego pokoju. Ciągnąc za klamkę w mig pojęła jaki błąd popełniła……zatrzasnęła drzwi, zapominając o karcie.

-Idiotka!- wyzywała sama siebie uderzała pełną dłonią w drzwi

-Mówią,że nieszczęścia chodzą parami. – Pomyślała, siadając pod drzwiami pokoju. Jak mogła w takim stroju biegać po hotelowym korytarzu? Jak mogłam się tak załatwić? Gorzej być nie może?

-A jednak!- jęknęła pod nosem, widząc Padda prowadzącego pod ramię jakiegoś pijaka. Zacisnęła powieki, walcząc z cisnącymi się do oczu łzami. Nie będzie płakać, nie da po sobie poznać, jak jej głupio. Skuliła się w sobie, obciągając szlafrok na gołe nogi. Opierając o nie głowę zaklinała rzeczywistość.

Hanna, która przez całe swoje życie liczyła się z tym, co mówią ludzie, postanowiła  nie okazywać słabości i zaryzykować. Była zdania, ze jeżeli już mają plotkować za plecami, to niech plotkują z podziwu, a nie z współczucia. Już ona sobie da radę. Pokaże wszystkim, że zdrada i rozstanie z partnerem to nie koniec świata, wręcz przeciwnie. Udowodniła sobie i innym, że jest silną i niezależną kobietą, która nie pozwoli sobą pomiatać. Co by powiedzieli widząc ją w takich okolicznościach?

Patrick klęknął przy niej, chwycił ją delikatnie i zmusił, by na niego spojrzała.

– Hej…..wszystko w porządku? – zapytał.

Nim cokolwiek odpowiedziała, oparty o ścianę mężczyzna, jak kłoda wylądował miedzy jej nogami. Dopiero wtedy go rozpoznała.

Jak widać, nieszczęścia nie chodzą parami, a całymi pułkami…..a jednak może być gorzej!!!!!!

na-dobre-i-na-zle-odc-610-agata-emilia-komarnic_24800107

Odepchnęła od siebie znienawidzonego mężczyznę i poderwała się na równe nogi. Poluzowany szlafrok, niechcący odsłonił jej nagą, prawą pierś. Przestraszonym wzrokiem, błagalnie spojrzała na Padda.

-Patrick, proszę załatw mi duplikat karty w recepcji.- szepnęła. – Potem ci wszystko wyjaśnię. Tylko najpierw, położymy tego pijaka do łóżka. Wiesz w którym pokoju się zatrzymał?- uśmiechnęła się nieśmiało.

– Haniu, kochanie! Trochę wypiłem.- bełgotał przysypiający Leo.- Nalejesz mi wody do wanny? Za chwilę będę jak nowo narodzony. A wtedy pokarzę, jak bardzo cię kocham.- dodał, patrząc na nią zgłodniałym wzrokiem.

Po kwadransie, oboje spoceni i zmęczeni, siedzieli na łóżku w pokoju Hanny. Paddy patrzył na nią, wzrokiem zadając mnóstwo pytań………

– Proszę, nie dzisiaj!- zasłoniła rękoma twarz.

– Piękne zdjęcie.- usłyszała nagle.

Odwróciła się i spojrzała na Patricka. Nie zauważyła nawet kiedy wstał i podszedł do stolika. Stał tam, a w dłoni trzymał ramkę ze zdjęciem. Przez chwilę wpatrywał się w fotografię przedstawiającą Hannę z niemowlęciem na rękach. Kiedy uniósł wzrok ich spojrzenia się spotkały.

-To moja chrześniaczka.- rzekła.- Córka najlepszej przyjaciółki. Od jakiegoś czasu, nie mamy z sobą kontaktu.- dodała spuszczając wzrok.- Nie wiem czemu, ale mam to zdjęcie zawsze przy sobie.

Paddy spuścił głowę i ponownie wbił spojrzenie w fotografię. Przez kilka dłużących się chwil oboje milczeli, a kiedy  ponownie spojrzeli na siebie, mężczyzna uśmiechnął się pocieszająco. I choć powietrze wokół nich stało cię ciężkie od niewypowiedzianych słów, a jej serce na tych kilka chwil ścisnął ból, kobieta zmusiła się, by odpowiedzieć mu takim samym uśmiechem.

-To jakie mamy plany na pozostałą cześć wieczoru? – zapytał żywszym tonem, odstawiając ramkę na miejsce.

– Nie wiem. A co chciałbyś robić?

-Jest sobota. Chyba nie chcesz spędzić wieczoru w łóżku?- zarumienił się rozumiejąc, że to pytanie zabrzmiało dwuznacznie.

-Nie, ale nie wiem, czy mam inne wyjście.- odparła Hanna,- Nie znam tego miasta, dostatecznie dobrze.

-W takim razie ubieraj się. Wybierzemy się na małą wycieczkę krajoznawczą. Kolonia nocą jest piękna. Co ty na to?

-Myślę, ze to brzmi jak całkiem niezły plan.- spojrzała na niego z wdzięcznością, że nie pytał jej już o nic.

Chwilę później była gotowa do wyjścia. Czuła wyraźnie, jak pozytywnie wpływa na nią towarzystwo Padda. Szybko odepchnęła od siebie smutne myśli i poczuła, że robi jej się lekko na duszy. Troski i zmartwienia, które ciążyły jej w ostatnich dniach zdawały się blednąć, gdy patrzyła w kojący granat jego oczu. Łączyło ich podobne poczucie humoru i ta szczególna, niewidzialna więź, dzięki której rozumieli się bez słów. Pewnie jutro tego pożałuje, ale dzisiaj nie chciała o tym myśleć, Patrick okazał się najlepszym lekarstwem na migrenę i jej chandrę. Z radością ujęła go pod rękę, kiedy opuszczali hotel.

 

Monachium.

Marie-JoelleParent.3f0a1839

Joelle oderwała wzrok od monitora komputera i palcami potarła kącik oczu. Ostatnimi czasy wzrok jej się coraz szybciej męczył ,, Chyba będę musiała się wybrać do okulisty”- pomyślała, po czym zerknęła na zegarek. Uznając, że jeszcze za wcześnie na przerwę, wstała od biurka, by zaparzyć sobie kolejną kawę.

Kochała swoją pracę. Odkąd pięć lat temu wraz z koleżanką ze studiów zaczęły pracę w tej redakcji czerpała z pracy zawodowej mnóstwo satysfakcji. Wcześniej pracowała jako wolny strzelec i brakowało jej stabilności. Teraz gdy działała na własny rachunek, każdy dzień był inny. Sama regulowała sobie czas pracy, dobierała zadania i współpracowników. Zawód dziennikarza bywał stresujący i pełen wyzwań, jednak Joelle ceniła sobie możliwość rozwoju zawodowego i sposobność, by sprawdzać się w różnych sytuacjach. Odpowiadał jej kontakt z ludźmi, wysoka pozycja w środowisku oraz odpowiedzialność, którą na siebie brała. A fakt, że dostała propozycję, odbudowania niewielkiej lokalnej gazety i wyjazd na stałe do Belgii, tym bardziej dodał jej skrzydeł.

Jej droga do samorealizacji nie obyła się jednak bez poświęceń. Ostatnie lata były pod tym względem wyjątkowo trudne.- praca do późna i w weekendy, częste wyjazdy, niekończące się rozmowy telefoniczne, zabieranie obowiązków do domu, stres związany z konkurencją. Już jakiś czas temu doszła do wniosku, że jej aktywność zawodowa była prawdopodobnie jednym z czynników, które popchnęły byłego męża w ramiona innej kobiety. Jej małżeństwo legło w gruzach, ale przynajmniej kariera kwitła. Pomyślała o Patricku…..a może ona zwyczajnie nie nadaje się do życia rodzinnego?

Kobiety sukcesu skazane są na dokonywanie trudnych wyborów- czyż nie to na studiach wciąż powtarzała jej mentorka? Pogodzenie kariery z życiem prywatnym bywa trudne- Joelle wiedziała o tym nie tylko z własnego doświadczenia, ale także z doświadczenia kilku swoich koleżanek. Po rozwodzie w duchu postanowiła sobie jednak, że jeżeli kiedykolwiek pozna mężczyznę, z którym będzie miała szansę na nowo ułożyć sobie życie, dokona przewartościowania swoich celów.

Postanowiła, że na kolacji urodzinowej powie mężowi prawdę. O ciąży, o zdjęciu w gazecie, o propozycji wyjazdu. Chciała postawić wszystko na jedną kartę i tylko od niego będzie należała decyzja, czy ich małżeństwo ma szanse, żeby przetrwać.

Łapiąc kolejny łyk kawy, poczuła mdłości.

-A może jednak?- pomyślała z nadzieją.

0040f6f435518c1cc70d3b26b75bb9fb585e09d56d66e98dc74475176078f045-71

Kraków.

-Poznałam Patricka właśnie tu. Tylko wtedy przedstawił mi się jako John Paul Mary.- rzekła i wstrzymała oddech. I nasza znajomość nie była tylko przyjacielska.

Cara spuściła głowę i zamilkła. W pierwszej chwili zamierzała już nic nie dodawać, lecz nagle coś nakazało jej iść za ciosem. Było wysoce prawdopodobne, że równie dobra okazja, by porozmawiać z nim szczerze, więcej się nie nadarzy. Teraz, albo nigdy!

-Kochaliśmy się, jak był jeszcze zakonnikiem.- stało się, długo tłumione słowa padły.

Katem oka zauważyła, jak Jimmy odwraca się w jej stronę. zaczerpnęła powietrza i zmusiła się by na niego spojrzeć. Dostrzegła, że cały się spiął. Jego zaciśnięte dłonie z taką siłą miażdżyły ławkę, że aż pobielały mu knykcie, a mięśnie żuchwy pulsowały rytmicznie pod skórą jego twarzy. Patrzył przy tym na nią w taki sposób, że mimo woli skuliła się i zadrżała. W końcu po chwili, ku jej ogromnej uldze, oderwał od niej świdrujący wzrok i wbił go w wiszący na ścianie krzyż.

Podskoczyła słysząc trzaskające drzwi. Przeciąg wywołany wzmożonym wiatrem zapowiadał ulewę. Zanim pomyślała, usłyszała na szybie odgłos ulewnego deszczu.

– Świetnie! Po prostu, świetnie.- w jego głosie pobrzmiewał tłumiony gniew.- Dziwka!

Cara poczuła, jak robi jej się sucho w ustach.

-Tak! Tak właśnie na siebie patrzę, stając w lustrze.- przytaknęła, nie próbując winę rozłożyć na dwoje. Liczyła się z tym, że swoim wyznaniem wywoła burzę i teraz musi stawić jej czoła. Uniosła podbródek i spojrzała na Jimma z całą pewnością siebie, na jaką w tej chwili było ją stać.

-Zakochałam się w nim, myślałam, że to uczucie odwzajemnione. Cierpiałam potem bardzo!- dodała tylko.

Jim nadal milczał, nie odrywając wzroku od wizerunku ukrzyżowanego Jezusa. W dłoni ściskał zawieszony na szyi różaniec. Wyczuwała wyraźnie jego wściekłość, w myślach żegnała się z nim na zawsze.

-Wiesz, ile razy każdy z nas starał się go nakłonić, do odstąpienia od decyzji zamknięcia się w klasztorze?- wycharczał ledwo słyszalnym głosem.- Nie masz pojęcia, jak to jest patrzeć, jak twój zazwyczaj energiczny i wesoły brat niknie w oczach, a ty nie możesz zrobić nic, aby mu pomóc.- Jimmy zamilkł.

Cara siedziała w bezruchu, poruszona jego wyznaniem. Razem z nim odczuwała jego ból, jego gniew, jego rozczarowanie. Zacisnęła mocno zęby, nie będąc wstanie dodać w tej chwili nic więcej. Jim tymczasem znowu zamknął oczy i zacisnął dłonie w pięści. Wnętrze kościoła wypełnił szum szalejącej ulewy, oraz odgłos deszczu uderzającego o szyby witraży.

-Kto by pomyślał, że to takie proste.- sarkazm w jego głosie, kół jak sztylet.- Zwykła dziwka, wyciąga Patricka z klasztoru.- wygiął usta z odrazą.

-Rozumiem, jak cię to zabolało.- z trudem wydobyła w siebie te kilka słów.

-Nic nie wiesz ani o mnie, a ni o moim bólu.- odezwał się.- Nasze życie, wcale nie było takie, jak przedstawiała to prasa.

Wiedziała, ze zamierzał dodać coś jeszcze, lecz w ostatniej chwili zmienił zdanie. Zamiast tego poderwał się i ruszył do wyjścia.

,,Nic nie wiesz ani o mnie, ani o moim bólu”- Cara raz po raz powtarzała w myślach jego słowa, czując, jak do jej oczu cisną się łzy. Odwróciła głowę w jego stronę i chwyciła go za łokieć, zmuszając by się zatrzymał. Było tyle rzeczy, które chciała mu powiedzieć, lecz nie była pewna, czy on w ogóle zechce jej wysłuchać. Poczuła na sobie jego spojrzenie, przełknęła ślinę i odezwała się cicho.

-Mylisz się! Bardzo się mylisz!

-Słucham?

Ich wzrok się spotkał, poczuła nagły przypływ odwagi.

-Myślisz,że nie wiem, jak to jest stracić ukochaną osobę i każdego dnia zadawać sobie pytanie, dlaczego tak się stało?- rzekła. – Otóż wiem dokładnie, jak to jest. I wiesz co? W tym całym nieszczęściu, które cię spotkało, masz nade mną tę jedną przewagę, że nie było to ostateczne. Ja tracę wszystko na zawsze.- jej głos niebezpiecznie zadrżał, więc zamilkła, odwracając od niego głowę.

-Po tym wszystkim Patrick wyjechał, zostawiając mi pamiątkę.- przerwała, zbierając myśli i czekając na jego reakcje.- Ciąża była koszmarna, większą jej część przeleżałam w szpitalu. Porodu nie pamiętam…..stan rzucawkowy spowodował u mnie śpiączkę. -szloch zniekształcał jej słowa.- Gdy się wybudziłam, przekazano mi miażdżącą wiadomość.- głos jej się załamał, a Cara zacisnęła mocno wargi, by powstrzymać łkanie.

-Moja córeczka żyła tylko tydzień.- przetarła oczy, nie zważając na rozmazany makijaż.- Nie ja jej nadałam imię, nie ja ją ochrzciłam. Zostało mi tylko zdjęcie, które przyjaciółka zrobiła przy chrzcie.- padając na zimną posadzkę, objęła się szczelnie ramionami.

Jimmy klęknął przy niej, biorąc w dłonie jej twarz. Z obrzydzeniem odrzuciła jego ręce, ciągnąc dalej.

– Ania miała nieoperacyjną wadę serca, umarła we śnie. Podobno nie cierpiała?- głos miała, nienaturalnie obcy.- To była moja kara za grzech, uwiedzenia księdza.

-Cara czy on wie……?- zapytał cicho, kryjąc toczącą się po policzku łzę.

– Jimmy, on wyjechał!- podniosła głos.- Był w zakonie! Jak miałam mu powiedzieć?

Przytulił ją do siebie, zamykając szczelnie w silnych ramionach.

– Nie mając wsparcia u matki, wylądowałam w psychiatryku, na długi rok.- ciągnęła dalej swoją opowieść. – Dwa razy próbowałam się zabić, ale stanęłam na nogi, zaczęłam pisać książki dla dzieci, wszystkie dedykując swojej córeczce.

-Nie jesteś już sama. Kocham cię!- szeptał, całując jej włosy.

-Nie mogę pojąć, jak ulotne jest ludzkie życie. W jednej chwili jesteś szczęśliwą, pełną życia, nadziei, planów, a chwilę później….Ta bezradność, ta pustka, którą czasami czuję, jest tak przytłaczająca, że mam ochotę wyć.- zamilkła, dotykając zmarszczki przy jego oku.- Więc proszę cię, nie mów mi, że niczego nie rozumiem. Rozumiem więcej niż ci się wydaje.- Wiec puki możesz……uciekaj ode mnie.- wyrywając się z jego objęć, wybiegła z kościoła na deszcz.

rainy-destinations

 

20 myśli w temacie “46. You have been, rise!

Add yours

  1. Emocje , szok No dzieje sie. Cary i Jimka dalej nie widze razem i sama nie wiem
    Dlaczego ? Hanię lubię a jeszcze bardziej Joelle 😉 No to Cara miała ciężkie życie , daj jej trochę radości

    Polubienie

    1. Czy mi się zdaje, czy nie bardzo przepadasz za bohaterami? Radość fajna rzecz, ale jeszcze nie teraz…ona trochę taka Nina….jest po to aby obrywać. Ale jedno je różni, nie umrze. Za to może odnajdzie swoje miejsce na ziemi, czy z Jimbo? Zobaczymy. Dzieki, że czytasz!

      Polubienie

  2. Myślę i myślę próbując sklecić jakiś logiczny komentarz, ale chyba pójdę na żywioł, bo ładne zdania nie są w stanie oddać tego, co czuję.
    Zacznę od początku:
    Leo chyba kocha Hannę. „Alkohol prawdę Ci powie” a Leo dość milutko się do niej odnosił. Wiedziałabym Ją z nim, ale nie wiem co On jej zrobił, że go nienawidzi. Moim zdaniem u niej uczucie też wcale nie umarło tylko teraz rządzi nią zdrowy rozsądek. Strach przed jego agresją jest silniejszy i przytłumił miłość.
    Paddyego za to kompletnie nie rozumiem. Powiedz mi czego On chce? Miot się między dwiema kobietami, pomijając już Joelle. Biega za Carą, a jak ta znika pędzi do drugiej. Trochę jak rozchwiany, przez wybuch nagłego dojrzewania, nastolatek – obojętnie która byle by była kobietą, tak to odbieram.
    Hanna powtarza błędy, jak bezmyślny manekin, choć obiecała sobie nie dać się ponieść.
    No i na koniec to co najważniejsze.
    Przeczytałam jeszcze raz i przyznam, że już wiem dlaczego tak lubię Twoją Carę.
    Za to Jim mnie dziś rozczarował. Wiem, że chciał dobrze. Próbował Ją wesprzeć, ale wyznanie uczuć po tym jak nazwał Ją dziwką zabrzmiało jak litość.
    Naprawdę współczuję Carze.
    Cholerka może nie powinnam tego łączyć akurat z Twoją bohaterką, tylko Ona teraz przypomina mi moją Olę, ich los był bardzo podobny. Obie samotne, zagubione, nie mające oparcia w nikim. Ciężkie przeżycia, depresja, szpital, trauma…

    Polubienie

    1. Jezusie….czy to dobrze, że skojarzyła ci się z Olą? Jakoś nie cieszy mnie to. Za to cieszę się że ją lubisz, bo ja też. No i dlatego, że jesteś chyba jedyna. Co do Jimma….jak wiadomo, choleryk, z ogromnym ego i zazdrosny o brata od lat. I chyba nie chodzi tu tylko o kobiety. Jaki mechanizm zmusił go do takiej reakcji. On chyba pomyślał, że go uwiodła? Dostał okrojoną wersje, a ona wszystko wzięła na siebie. Mówi, że kocha….ale czy na dobre i złe? Zobaczymy. Co do Padda vel John Paul Mary…..ja bym go tak zwyczajnie nie skreślała. Wychowany na lidera i celebrytę…..nie potrafi się tego wyzbyć i nie ważne gdzie się znajduje. Wiem jedno….ostatnio pisze się sam. Blog powinien zmienić nazwę na Uwikłani.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Wiedziałam, że nie będziesz zachwycona, bo Oli nie trawisz, ale popatrz na nie logicznie (Nie proszę byś nagle zaczęła uwielbiać Olkę – nie o to mi chodzi) One mają podobne przeżycia, podobne doświadczenia życiowe i teraz obydwie nie potrafią być tak zwyczajnie szczęśliwe, nie umieją ułożyć sobie życia, bo kiedyś zawiodły się na nim.
        Ja rozumiem Twoją Carę, tak jak, chyba jako jedyna rozumiem swoją Olę. Cara jest delikatna, wrażliwa i wyrozumiała. Bardzo chce być szczęśliwa, ale doświadczenia z przeszłości zmuszają Ją do odrzucenia szczęścia, a właściwie do nie dopuszczenia go do siebie.

        Polubienie

  3. No kochana! Nie wiem od czego zacząć. Może od tego, że scena z Carą i Jimem mega, choć nie ukrywam, że Jim mnie wkurzył jak łatwo przeszedł od dziwki do kocham cię. Chyba nie wie, że słowa potrafią zranić bardziej niż uderzenie. Co do Pada, to liczę, że się ogarnie i poszuka prawdziwego szczęścia, gdziekolwiek by ono miało być. No i ta ich córeczka, o które nie wie 😦 I w sumie nie wiem, czy powinien wiedzieć, biorąc pod uwagę jego rozchwiany stan emocjonalny. Jestem bardzo ciekawa kolejnych rozdziałów więc pisz, pisz, pisz ❤

    Polubione przez 1 osoba

    1. Wszystkie twoje obawy będą powoli wyjaśniane. Jeszcze kilku rzeczy nie wiecie, więc i pytań jest wiele, a jeszcze wiecej niezrozumienia. Po cichu liczę, że na koniec padnie ,,I żyli długo i szczęśliwie” Dziekuję za komentarz i że czytasz.

      Polubione przez 1 osoba

  4. Słodki marcepanie! Tego się nie spodziewałam. Szok. Oczywiście w przypadku Cary. Jej wątek czytałam teraz, Hanny rano. No ale do rzeczy. Przeżycia Cary są trudne do ogarnięcia, ale teraz wiadomo chyba czemu ona się tak mota i sama nie wie, czego chce. To jest straszne. Powiedziała Jimmowi prawdę, a on nazwał ja dziwka nie znając tak naprawdę powodów. Mogła się zakochać. Pewnie, że mogła. Niektórym tak łatwo przychodzą takie ostre słowa. Masakra! A potem nagle kocham Cie. Czy on jest poważny? Wcale bym mu nie uwierzyła. Wcale.

    Joelle wydaje się nie być taka zła. Serio, jakoś nawet ja lubię. Zwłaszcza za to, że chce powiedzieć prawdę. Tylko z tym stawianiem na jedną kartę może się oszukać. Coś o tym wiem niestety…

    Hanna jest jakaś życiową niezdara, serio, coś sobie obiecuję, a za pięć minut zmienia zdanie. Tu nie chce z Paddym, zaraz idzie z nim w miasto. Jeny…

    Paddy jest chyba jeszcze bardziej pokrecony niż był. Co rozdział, to gorzej. Kompletnie zagubiony człowiek. Nie wie, czego chce iż kim chce. Ciekawa jestem jego rozmowy z Joelle.

    Polubione przez 1 osoba

  5. Rety! Spam na pociąg i będąc w tunelu myślałam o blogach i nagle zajawka! Przecież Paddy widział swoją córkę na zdjęciu u Hanny. To serio Hanna nie wie, z kim to dziecko Cara miała? Ale szok!

    Polubienie

Dodaj komentarz

Website Built with WordPress.com.

Up ↑